Improwizacja to rzecz w teatrze niezwykle cenna, zwłaszcza jeśli została dokładnie przemyślana.
Kazimierz Kamiński
Podobnie jest również z przemawianiem publicznym. Wbrew obiegowym opiniom, wytrawni mówcy często nazywają improwizację – najwyższą formą przygotowania. Paradoksalnie wymaga ona bowiem doskonałej znajomości struktur, szybkiego i przy tym trafnego doboru treści oraz wprawnego posługiwania się całym arsenałem elementów warsztatu mówcy publicznego.
Należy zatem już na wstępie obalić powszechne przekonanie, że dla improwizacji wystarczy po prostu wyjść na scenę i „jakoś to będzie”. Czy zatem w ogóle powinniśmy improwizować? Natomiast – jeśli tak, to w jakich przypadkach? Jakie korzyści i niebezpieczeństwa się z tym wiążą?
Dzisiaj porozmawiamy o tym, czy warto improwizować oraz o tajnikach ewentualnej – skutecznej improwizacji.
Improwizuj
Prawda czy fałsz?
Czy warto improwizować? Czy można wyjść na scenę i powiedzieć sobie: „No dobrze, nie wiem, co mam powiedzieć, ale jakoś zacznę, a dalej to już jakoś pójdzie”? Prawdopodobnie można, należy się jednak zastanowić, czy wartość takiej improwizacji będzie większa niż odpuszczenie sobie prezentacji? Tak. A czy wartość takiej improwizacji będzie większa niż wartość wprawdzie słabo, tym niemniej przygotowanej prezentacji?
Spróbuję zadać to pytanie nieco inaczej, tak aby znowu zmienić perspektywę naszego postrzegania prezentacji: czym chcesz improwizować? Jakie narzędzia z wachlarza mówcy publicznego nadają się do użycia podczas improwizacji, natomiast z użycia których, warto zrezygnować?
Merytoryka i treść prezentacji
Absolutnie nie do ruszenia. Tu nie ma miejsca na improwizację, na strzelanie i zgadywanie. Tu brakuje przestrzeni dla używania sformułowań, co do których nie jesteśmy pewni. Nie ma bowiem nic dziwnego w tym, że nawet ekspert w danej dziedzinie czegoś nie wie, albo, że musi on coś sprawdzić bądź doczytać. Nawet podczas prezentacji.
Oczywiście – braku merytorycznego przygotowania do wygłoszenia danego przemówienia nie można usprawiedliwić w jakikolwiek sposób . Bardzo rzadko zdarza się bowiem, że wchodzimy na scenę wbrew własnej woli, poinformowani o tym fakcie dosłownie chwilę wcześniej, albo że będziemy wypowiadać się w temacie, o którym absolutnie nie mamy pojęcia. Zazwyczaj brak przygotowania wynika z jednego, ale za to bardzo ważnego powodu: naszego lenistwa.
Warto również pamiętać, że w środowisku mówców profesjonalnych funkcjonuje proste, ale bardzo dobitne powiedzenie:
Winny jest zawsze mówca
Historie
Historie są podstawowym narzędziem przekazu idei. Cokolwiek chcesz powiedzieć i jakiegokolwiek efektu nie chciałbyś uzyskać, historia jest po to, żeby udało Ci się to zrobić. A przy okazji, dzięki temu, że za każdym razem historię można opowiedzieć nieco inaczej, improwizowanie w historii wygląda bardziej naturalnie, niż improwizowanie w Excelu.
Historie są też idealnym miejscem na połączenie przyjemnego z pożytecznym. Pożytecznym jest używanie VAKS: Visual, Audio, Kinestetic, Smell, czyli komunikatów działających na wzrok, słuch, szeroko rozumiane zmysły dotyku i węch. W ten sposób możesz dotrzeć do każdego typu odbiorcy, zarówno tego, który potrzebuje sobie wyobrazić obraz, jak i tego, który do zapamiętania potrzebuje słów, skojarzenia z zapachem albo z ruchem.
Przyjemnym zaś jest fakt, że ponieważ polecam opowiadanie własnych historii, nawet jeśli zapomnisz w nich, co masz powiedzieć następnego, zawsze możesz wejść w „opisy przyrody”. W końcu to Twoja historia, byłeś tam, wiesz, jak wyglądało otoczenie, co się działo, kto był obok, jaka była temperatura/pogoda i tak dalej.
Struktury
Jedną z największych zalet dynamiki prezentacji publicznych, dla mnie przynajmniej, jest fakt, że tę samą historię można opowiedzieć na wiele sposobów. Co więcej, to, że rozpoczynam w określony sposób, wcale nie oznacza, że muszę skończyć tak, jak zaplanowałem.
Ale widownia kocha uporządkowanie. Widownia nie kocha niespodzianek. Jeśli ktokolwiek próbuje Ci wmówić coś innego, zapamiętaj proszę:
Widownia kocha tylko te niespodzianki, które kocha.
Inaczej mówiąc, masz dwa rewelacyjne narzędzia do dyspozycji: z jednej strony struktury, z drugiej strony treść. Struktury pozwalają widowni czuć się pewnie; wiedzą, że są w rękach profesjonalisty i nic nieoczekiwanego i jednocześnie niebezpiecznego się nie stanie. Niebezpiecznego nie pod względem fizycznym, lecz zagrażającego jakości naszej prezentacji.
Z kolei, treść pozwala poczuć dreszczyk emocji, oczekiwania, napięcia. Widownia ma świadomość, że za moment dowie się czegoś, czego jeszcze nie wie (i co będzie dla niej wartościowe!). Za moment jej świat ulegnie zmianie, przenicuje na drugą stronę, gdyż otworzą się przed nią nowe horyzonty. Jeśli zaś to się nie uda, to przynajmniej istnieje szansa, że będzie zabawnie.
Improwizując treść, zapewniamy swojej widowni tego rodzaju emocje. Teraz przyszedł czas, aby zadbać jeszcze o pewność. Znając struktury prezentacji i historii, możemy poprowadzić naszą widownię za rękę w nieznane jej miejsca, jakbyśmy był tam stałymi bywalcami.
Co, jeśli się nie przygotowujesz do prezentacji, prawdopodobnie okaże się prawdą…
Środki wyrazu
Wiele razy słyszałem zarzut w stosunku do Toastmasters, że jest to organizacja, w której mowy mają charakter zbyt teatralny, a na pewno mocno przesadzony. Wyjaśnijmy sobie tę kwestię raz, a solidnie – przyda się to w każdym miejscu, w którym będę zachęcał Cię do przystąpienia do Toastmasters.
Ideą klubów Toastmasters jest stworzenie środowiska, w którym można rozwijać się jako mówca. Innymi słowy – oznacza to możliwość eksperymentowania: zarówno z treścią, jak i ze środkami wyrazu konkretnego przemówienia. Jedyny problem wynikający ze wspomnianej możliwości, jaki obserwuję, jest taki, że gościom w klubie nie tłumaczy się tej idei dostatecznie jasno. Efektem jest wyjście z klubu z mocnym postanowieniem: że jeśli tego tam uczą, to ja tam już nie wrócę.
W Toastmasters nikt nie uczy czegokolwiek z zakresu przemawiania. Istota organizacji polega bowiem na tym, że to my uczymy się sami, podpatrując przy tym inne osoby Innymi słowy– w organizacji nie ma autorytetów, guru i ekspertów, ani nawet nauczycieli. Każdy, kto wychodzi na scenę, ma prawo zdecydować się na taki styl przemawiania, jaki mu się podoba.. Po każdym wystąpieniu widownia daje mu (pisemną!) informację zwrotną, czy wybrany przez mówcę styl z jej perspektywy działa, czy też nie.
Eksperymentowanie – zarówno z treścią, jak i ze środkami wyrazu, oznacza jedynie tyle, że poszerzamy własną strefę komfortu, jednocześnie zdobywając wiedzę, czy jest to skuteczne, czy nie, z punktu widzenia konkretnej widowni. Skoro taka organizacja funkcjonuje i oferuje konkretny rodzaj wsparcia – warto z niego skorzystać. Jeśli przesadziliśmy; przynajmniej wiemy, że nie zrobimy tego przed zarządem. Natomiast, jeśli nie „dokręciliśmy śruby”, a przez co okazaliśmy się być nijacy i miałcy – usłyszymy, że być może powinniśmy poruszać się nieco bliżej bandy, skoro jeszcze na danym etapie nie umiemy bez niej.
Natomiast powracając do realnego świata – należy podkreślić, że umiejętności nabyte w Toastmasters (jeśli podejdziemy do tematu poważnie), dadzą nam nie tyle amplitudę, co pełną gamę środków wyrazu. Inaczej mówiąc – nauczymy się nie tyle przemawiać bardzo teatralnie, co przemawiać zależnie od tematu i konkretnej widowni, w sposób teatralny, biznesowy, reklamowy, radiowy, polityczny, okazyjny, dyskusyjny itp.
Mając te umiejętności, mamy możliwość improwizacji z ich jednoczesnym wykorzystaniem. Bazując na tej samej treści oraz tych samych historiach, które jednak możemy opowiedzieć w różny, często odległy od siebie stylistycznie – sposób. Pamiętajmy, że widownia uwielbia zróżnicowanie o dużej skali, dzięki czemu znajduje ona motywację do dalszego słuchania.
Werdykt:
Nie improwizuj. Jeżeli natomiast musisz improwizować – wiedz, czym powinieneś improwizować. I najlepiej przećwicz to na spotkaniach Toastmasters. Starannie przygotuj treść, wybierz odpowiednie historie i struktury, dorzuć szczyptę przesady w środkach wyrazu, zamieszaj – i gotowe.
Pamiętaj: improwizacja jest najwyższą formą przygotowania.